Obóz pracy w Świętochłowicach-Zgodzie

Niedaleko mojego miejsca zamieszkania znajduję się okazała pamiątka z przed II wojny światowej. Niestety pamiątka, która przypomina o tragicznych losach. Za każdym razem gdy przechadzam się na spacer i widzę te miejsca wspominają mi opowiadania dwóch starszych osób, które przeżyły w tym miejscu ludzką rzeź. Opowiadania były tak ciekawe, że na ławeczce spędziliśmy kilka godzin często używając przy tym husteczek :( (w wiadomym celu). Przed oczami do teraz mam pana z furmanki z opowieści naocznego świadka, który przywoził chleb a wywoził ciała przykryte gazetami.
Starsza pani trafiła tam z swoją mamą lecz wyjechała już sama, obecnie mieszka w DE a można ją często tam spotkać przed obchodami rocznicy.
Obecnie w tym miejscu można spotkać zadowolonych, roznegliżowanych działkowców często nie zdających sobie sprawy w jakim miejscu odbywają się ich huczne rodzinne spędy przy grillu zakrapiane %. Jeszcze do nie dawna brama obozu była na terenie jednego z działkowców ale na szczęście udało się przenieść w inne spokojniejsze miejsce. Tablice upamiętniające te miejsce również kilkukrotnie zmieniały właścicieli.







Troszkę historii:

Przed II wojną światową Świętochłowice znajdowały się w granicach państwa polskiego. Zakłady „Zgoda” znajdujące się w tym mieście zajmowały się głównie produkcją maszyn na potrzeby przemysłu górniczego i hutniczego. We wrześniu 1939 roku Niemcy zmienili ich nazwę na „Eintrachthütte” i przystosowali je do produkcji dział przeciwlotniczych. Dla obsadzenia wszystkich powstałych miejsc pracy w 1942 roku założono nieopodal obozu pracy przymusowej, w którym osadzono około 200 Żydów ściągniętych zarówno z pobliskich miejscowości, jak i samych Świętochłowic. Wobec wciąż rosnącego zapotrzebowania na uzbrojenie, zakłady wymagały dostarczenia nowych pracowników, co spowodowało, że w 1943 roku podjęto decyzję o zatrudnieniu w Świętochłowickiej fabryce więźniów z obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jako hitlerowski obóz pracy świętochłowicka placówka funkcjonowała do grudnia 1944 roku, kiedy to rozpoczęto ewakuację około 1200 przebywających tam osób. Ostatni więźniowie opuścili placówkę 23 stycznia 1945 roku.


Huta „Zgoda” w Świętochłowicach przed wojną 

(fot. Józef Holas, ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)



Po ewakuacji placówki na jej miejscu pozostała idealnie zachowana infrastruktura obozowa, czyli podwójne ogrodzenia z drutu kolczastego pod napięciem, cztery wieże strażnicze, baraki dla więźniów, budynki administracji i ochrony. Kompletna zabudowa obozowa i dogodne położenie w centrum okręgu przemysłowego, stosunkowo blisko centrum Katowic (około 10 kilometrów) umożliwiały przytrzymywanie i sprawny transport osób nieodpowiednich dla nowej władzy. Zatrzymywani w Katowicach byli prowadzeni do obozu w pieszych kolumnach z Katowic, bądź dowożeni tramwajami z okolicznych miejscowości.

Świętochłowicki obóz rozpoczął swoją działalność po krótkiej tylko przerwie, bo już w lutym 1945 roku, stając się miejscem zesłania dla Górnoślązaków. Cały personel obozowy stanowili funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa przywiezieni z innych terenów Polski. Jako pierwsze trafiły do obozu osoby zatrzymane przez milicję i NKWD tuż po przejściu frontu. Zgodnie z założeniem osadzeni w Świętochłowickim obozie mieli pracować w pobliskich zakładach przemysłowych. Część osadzonych w obozie „Zgoda” miała przeczekać tam do chwili uruchomienia mniejszego podobozu położonego przy kopalni „Polska”. Początkowo na kierowników obozu wyznaczono Aleksego Kruta, który pełnił tą funkcję od lutego do maja 1945 roku, oraz usuniętego z personelu więzienia w Lublinie Salomona Morela, który do maja zarządzał obozem wraz z Krutem, a następnie do końca istnienia obozu samodzielnie pełnił funkcję kierowniczą.
Nowe porządki

Nowe władze po przejęciu kontroli nad „wyzwalanymi” terenami zaczęły porządkować kwestie narodowościowe na Śląsku, opierając się głównie na zawartości volkslisty. Osoby wpisane do I i II grupy uznano od razu za Niemców lub zdrajców narodu. Wzorowano się przy tym na decyzjach podejmowanych wobec osób wpisanych na volkslistę w Generalnym Gubernatorstwie. Opierając się na dekrecie Krajowej Rady Narodowej z 28 lutego 1945 roku, należący do II grupy mieli zostać osadzeni w obozach pracy do czasu rehabilitacji, a ich majątek ulegał konfiskacie.

Dekret ten nie wszedł ostatecznie w życie, ale został zastąpiony ustawą z 6 maja, według której „wrogi element” miał być izolowany. Zgodnie z nowymi postanowieniami członkowie III i IV grupy mieli złożyć deklarację wierności narodowi polskiemu, a ci, którym przyznano II grupę, byli zobowiązani ubiegać się o rehabilitację. Jeśli sąd odrzucił wniosek danej osoby, trafiała ona czas nieokreślony do obozu pracy, zostając przy tym pozbawioną praw publicznych. Zgodnie z zarządzeniem wojewody śląskiego z lutego 1945 roku, Niemcy i osoby znajdujące się na volksliście miały zarejestrować się w celu podjęcia pracy, co skutkowało zatrzymaniami i kierowaniem do prac przymusowych. Ponadto wiele osób zostało zamkniętych w obozach z racji nieposiadania dokumentów potwierdzających tożsamość.

Trzeba tutaj dodać, że na Górnym Śląsku wypełnienie ankiety, na podstawie której niemieccy urzędnicy przydzielali do konkretnej grupy volkslisty (nikt jej nie podpisywał), było przymusowe, a uchylanie się od tego obowiązku wiązało się z represjami obejmującymi zesłanie do obozu koncentracyjnego. Zdecydowana większość Górnoślązaków (ok. 70% mieszkańców regionu, głównie polskojęzycznych, w tym powstańców śląskich) została przydzielona do III grupy i – inaczej niż w Generalnym Gubernatorstwie – było to społecznie (a także np. przez rząd londyński) akceptowane jako sposób uniknięcia fizycznej zagłady.

Na początku marca 1945 roku sformowano kolumny i poprowadzono je z Katowic do obozu na Zgodzie. W celach propagandowych, jako że do obozu mieli trafić Niemcy i wrogowie narodu, na czele każdej kolumny była prowadzona osoba z nazistowską flagą.

Większość osadzonych w obozie pracy w Świętochłowicach-Zgodzie stanowili mieszkańcy Górnego Śląska, ale znaleźli się wśród nich również obywatele innych państw, jak na przykład Czesi, Jugosłowianie, Francuzi, Holendrzy, Ukraińcy i Austriacy, którzy w wyniku wojennej zawieruchy znaleźli się na Śląsku. Wielu z obcokrajowców zostało pojmanych przez czerwonoarmistów i przekazanych bezpośrednio do obozu pracy. Niemcy stanowili znaczącą grupę osadzonych, w sierpniu 1945 roku było ich 1733, co stanowiło 1/3 wszystkich więźniów, przy czym za Niemców uznawano również Górnoślązaków mieszkających przed wybuchem wojny w granicach Rzeszy.

Spośród Polaków, poza osobami wpisanymi na volkslistę, w obozie znaleźli się członkowie Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, a w pierwszych miesiącach jego funkcjonowania trafiali do niego również jeńcy wojenni. Według władz placówki miała ona pomieścić do 1500 osób. Już w marcu 1945 roku liczba osadzonych wyniosła 1062 jeńców, natomiast wspomniany limit więźniów został przekroczony w maju, kiedy to przetrzymywano w obozie było już ponad 2 tysiące ludzi. Dwa miesiące później przebywało w nim o 1200 osób więcej niż pierwotnie zakładano. Doprowadziło to do wybuchu epidemii tyfusu, która sprawiła, że do końca lata 1945 roku liczba osadzonych drastycznie zmalała. Zgodnie ze statystykami, 1 sierpnia 1945 roku w obozie znajdowało się 5048 więźniów, a już w końcu września było ich 3929.
Cel istnienia obozu

Zgodnie z założeniem obóz w Świętochłowicach miał być obozem pracy, jednak dla wielu więźniów był obozem karnym, jako że trafiali oni do niego bez wyroków i nie byli odsyłani do pracy w żadnej z okolicznych hut czy kopalń. Osadzeni w świętochłowickiej placówce byli wysyłani do pracy w pobliskiej kopalni „Polska”, a także do mieszczącej się naprzeciw obozu huty „Zgoda”, gdzie byli odpowiedzialni za demontaż maszyn. Ponadto więźniowie pracowali w umieszczonych na terenie obozu warsztatach stolarskich, szewskich czy krawieckich. Oczywiście nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia.

W świętochłowickim obozie od samego początku jego funkcjonowania borykano się z problemem głodu. Wielu osadzonych przez kilka dni z rzędu nie otrzymywało posiłku, który stanowiła kromka chleba i wodnista zupa. Głód prowokował wielu z więźniów do wyjadania resztek trawy porastającej obozowy plac. Jako że przetrzymywani nie mogli posiadać naczyń ani sztućców, jedli ze starych puszek po konserwach, przy czym z jednej puszki musiało korzystać kilka osób. Jeśli dodać do tego bardzo niski poziom higieny (spowodowany między innymi brakiem jakichkolwiek środków czystości), zrozumiałe staje się, dlaczego w obozie wyjątkowo szybko rozprzestrzeniały się epidemie czerwonki i tyfusu zarówno brzusznego jak i plamistego. Personel obozowy w obawie o własne zdrowie zdołał się przeciwko tyfusowi zaszczepić, jednak nie zadbano w żaden sposób o więźniów. Nikt nie przeprowadził odwszenia, ani tym bardziej nie starał się odizolować chorych. Dodatkowo rozwojowi epidemii sprzyjała wszechobecna ciasnota.

Zgodnie z aktami zgonów więźniów epidemie zaczęły zbierać swoje obfite żniwo 26 lipca 1945 roku. Wysoka liczba zgonów, od 15 do 34 dziennie, powtarzała się aż do 8 września. Morel podjął tylko jeden krok w celu powstrzymania rozwoju epidemii, a mianowicie wstrzymał przyjmowanie nowych więźniów. Mimo to jesienią 1945 roku chorowało 1419 osadzonych. Zgodnie z zapisami z parafii ewangelicko-augsburskiej, w 8 zbiorowych mogiłach pochowano około 1855 więźniów zmarłych wskutek epidemii, z czego tylko 1584 zgonów było zarejestrowanych w świętochłowickim Urzędzie Stanu Cywilnego.

Odpowiedzialność za tak znaczącą śmiertelność zrzucono na komendanta obozu, który nie zapewnił osadzonym podstawowych warunków sanitarnych. Morel został przez zwierzchników obciążony utratą połowy pensji i trzydniowym aresztem domowym, jednak według niego samego rozwojowi epidemii winne było przepełnienie obozu i sam stan osadzonych, z których znakomitą większość stanowili starcy i kalecy nie nadający się do pracy w zakładach przemysłowych. Jednak wyjaśnienia przedstawione przez Salomona Morela nie zgadzają się z prowadzoną w obozie ewidencją, według której od 1 lipca w obozie przybywało około 390 osób niezdatnych do pracy, czyli starszych, niepełnosprawnych i dzieci.

Nie było to pierwsze wykroczenie Morela jako komendanta obozu. W listopadzie 1945 roku zastępca Dyrektora Departamentu Więziennictwa i Obozów Stanisław Pizło zwrócił uwagę na takie zaniedbania jak: brak cel przejściowych, brak cel do izolowania chorych, brak odwszawiania i nie karmienie więźniów. Komendant świętochłowickiego obozu nie przestrzegał żadnych praw, które przysługiwały więźniom i miały regulować życie obozowe. Osadzeni, na których spoczywał wyrok sądowy, nie byli przekazywani do więzień, do których powinni trafiać, nikt nie mógł wysyłać listów do domu, aczkolwiek Morel zrobił od tego jeden wyjątek i zaraz po opanowaniu epidemii tyfusu zezwolił osadzonym wysłać do domów listy zawierające informacje o stanie zdrowia i miejscu pobytu. Wszelkie paczki z żywnością dostarczane do obozu przez rodziny osadzonych były rekwirowane przez strażników. Podobnie działo się z mieniem odebranym przy przyjęciu do obozu. Jako że nie było ono w żaden sposób ewidencjonowane, stawało się łupem obozowego personelu. Po ujawnieniu tych nadużyć ze stanowiska kierownika działu gospodarczego świętochłowickiej placówki został zwolniony Karol Zaks.

W Obozie Pracy w Świętochłowicach wysoka śmiertelność spowodowana była nie tylko kolejnymi epidemiami, ale również sposobem traktowania osadzonych przez personel obozowy. Nowo przybyłe grupy więźniów zmuszane były do wielogodzinnego stania na placu obozowym bez jedzenia i wody, niezależnie od warunków pogodowych. Do tego dochodziło częste bicie, zwłaszcza osób ulokowanych w baraku numer 7, do którego trafiali oskarżeni o przynależność do NSDAP czy Hitlerjugend. Przemoc fizyczna była w świętochłowickiej placówce wręcz zorganizowana. Bito nie tylko rękoma, ale również kolbami pistoletów, kijami, gumowymi pałkami, „żyłami” (czyli rurkami powleczonymi gumą), metalowymi drążkami czy taboretami. Ponadto wielokrotnie zmuszano więźniów do ustawiania się parami naprzeciw siebie i wzajemnego zadawania ciosów.
Drastyczną torturą było zmuszanie przetrzymywanych do tworzenia piramid składających się z kilkunastu mężczyzn leżących na sobie warstwami. Podstawę tworzyło trzech czy czterech mężczyzn leżących obok siebie, na których układali się prostopadle kolejni. Powstawał w ten sposób stos o wysokości dorosłego człowieka. W międzyczasie więźniowie byli cały czas bici, co prowadziło do rozległych urazów wewnętrznych szczególnie u więźniów stanowiących podstawę piramidy.
Inną formą znęcania się nad osadzonymi było umieszczanie ich w karcerze, czyli celi, w której musieli stać przez wiele godzin w wodzie sięgającej piersi, co w wielu przypadkach kończyło się utopieniem. Czasami strzelano więźniom w plecy, co zgłaszano potem jako uniemożliwienie próby ucieczki. Trudne warunki, głód i znęcanie się doprowadzały więźniów do załamania psychicznego, przez co wielu z nich rzucało się na druty pod napięciem.
Likwidacja obozu zaczęła się 15 września 1945 roku w związku z wydaniem przez ministra Stanisława Radkiewicza rozkazu dotyczącego uregulowania sytuacji osób osadzonych w obozach pracy bez nakazu sądowego. Praktycznie wszyscy przetrzymywani w „Zgody” znaleźli się tam bez wyroku. W celu usprawnienia zwalniania więźniów, do obozu przyjechała trzyosobowa komisja, która po rozmowach z osadzonymi wydawała opinie dotyczące zgody na ich wypuszczenie. Ostatnie formalności związane z likwidacją obozu zostały dopełnione 23 listopada 1945 roku, kiedy Kierownik Wydziału Więziennictwa i Obozów w Katowicach Henryk Studencki zameldował Dyrektorowi Departamentu o przekazaniu ostatnich więźniów nie kwalifikujących się do zwolnienia, czyli około 300 osób, do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie.

Bibliografia
Adam Dziurok, Śląskie rozrachunki. Władze komunistyczne a byli członkowie organizacji nazistowskich na Górnym Śląsku w latach 1945–1956, PMK Paweł Kaczmarski, Warszawa 2000.
Gerhard Gruschka, Zgoda-miejsce zgrozy. Obóz koncentracyjny w Świętochłowicach, Wyd. „Wokół nas”, Gliwice 1998.
Obozowe dzieje Świętochłowic Eintrachthütte-Zgoda, red. Aadam Dziurok, Katowice–Świętochłowice 2002.
Franciszek Piper, Podobóz Eintrachthütte, „Zeszyty Oświęcimskie”, nr 17 (1975)

Komentarze

Prześlij komentarz